9 maja przypadała kolejna, 65 rocznica zakończenia II wojny światowej w Europie, jak zwykle huczniej obchodzona w krajach postradzieckich niż w pozostałej części kontynentu (przypomnę, że Polska i kraje zachodniej Europy świętują 08 maja). Miałem okazję przebywać na Ukrainie w tym czasie, obserwować przygotowania do obchodów Dnia Pobiedy w Charkowie (łącznie z ćwiczeniami wojsk na Placu Swobody), oglądać kijowskie uroczystości (niestety tylko w telewizji) i być świadkiem nowego wcielenia prezydenta Wiktora Janukowycza, który od tej pory znany jest jako naczelny cudotwórca (na razie w kwestii pogody, ale po fakcie mogę powiedzieć, że debiut ma obiecujący). On to otóż ogłosił, że 9 maja w Kijowie ma być ładna pogoda, a minister obrony Mychajło Jeżel wszelkimi siłami (naukowymi i zapewne nadprzyrodzonymi) ma to zapewnić.
Nad Dnieprem stał się cud: w niedzielę pogoda była słoneczna i bezdeszczowa, pięknie padało słońce na oblicze nowego wodza (widziałem w telewizji, cóż za zbliżenie), zatem nie zdziwię się, gdy nastąpią następne cuda… a chyba tylko pojawienie się takowych jest w stanie pomóc Ukrainie w odbiciu się od dna.
Wracając do przygotowań: niektóre telewizje odliczały czas do święta 9 maja informując stale na ekranie ile dni pozostało do tego dnia, markety charkowskie przygotowały specjalną promocję dla weteranów, którzy mogli kupić szereg podstawowych dóbr konsumpcyjnych w niezwykle przystępnych cenach – zwracam uwagę na to, że w koszyku ważne miejsce zajmuje butelka wódki;))
Świętowała Ukraina 65 rocznicę, a przy okazji w Zaporożu pojawił się nowy pomnik – pierwszy na Ukrainie od wielu lat Józef Stalin stanął na postumencie przy akompaniamencie zapomnianego już lekko hymnu ZSRR. O dalszych losach pomnika zapewne wspomnimy nie raz, gdyż okazuje się, że Stalin w Zaporożu to nielegał;))